piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział IX

Chodziłam ulicami znanego mi dobrze miasta mijając szczęśliwych, zakochanych lub złych ludzi. W końcu przybita skierowałam się w stronę parku. Było w nim małe jeziorko, może bardziej staw?

Skręciłam w uliczkę prowadzącą do wspomnianego wcześniej miejsca. Nie zwracałam na nic uwagi, byłam pogrążona we własnych myślach.
Justin, Matt, mój ojciec… To jest takie niesprawiedliwe. Życie układa ci się spokojnie, żyjesz jak normalny człowiek, a tu nagle pojawia ci się chłopak i wszystko się zmienia.
Świat ci się wali, prawie zabijasz własnego ojca, dopłacasz byłemu przyjacielowi do odsiadki, i jeszcze prawie zostajesz zgwałcona.
Uśmiechnęłam się z pożałowaniem dla samej siebie.

Z myśli wyrwał mnie jakiś chłopczyk, który na mnie wpadł jadąc na rolkach.
-Nic ci się nie stało?- zapytałam na moje oko dziesięcioletnie dziecko.
-Nie, przepraszam.
-Nie szkodzi.- powiedziałam i wymusiłam uśmiech.
Pomogłam mu wstać, a sama otrzepałam się z ziemi na której przed chwilą wylądowałam.
-Uważaj bardziej, zgoda?- powiedziałam.
-Okej- odparł beztrosko chłopczyk i z uśmiechem na ustach pognał dalej.
Czemu życie później już nie jest takie super?
Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że dzisiaj w parku jest jakiś festyn. Podeszłam do najbliższego drzewa na którym wywieszona była kartka z repertuarem i zaczęłam czytać.
Wyglądało na to, że teraz jest czas na pokazy; baletowy, hip-hopowy i tańca ulicznego.
W sumie, czemu nie?- Pomyślałam. Przecież i tak nie miałam nic do roboty.
Usiadłam w pierwszym rzędzie, ludzie dopiero się zbierali, więc miejsc do wyboru miałam bardzo dużo.
Podczas czekania na występy grałam w gry na telefonie, do póki nie podeszła do mnie jakaś baletnica.

-Hej- zaczęła.- jesteś Nina, prawda?
Spojrzałam na nią przestraszona, skąd ona to wie?!
-Tak- powiedziałam znacznie przeciągając literkę ‘a’.- A co? I w ogóle skąd znasz moje imię?
-Jestem Angelika, miło mi.- zupełnie zignorowała moje pytania.- Powiedzmy, że mam swoje źródła.
W tym samym momencie zobaczyłam Marco, brata Matta który przytulił od tyłu poznaną już przeze mnie Angelikę.
-A więc TO jest twoje źródło?- wskazałam na Marco.
-Można to tak ująć- powiedziała szczerząc się do- najwyraźniej- swojego chłopaka.
-Zaraz masz występ kochanie, leć na scenę!- powiedział do niej.
-Jasne, zaraz pójdę.
Wstając niby przypadkiem spadł jej kolczyk, i niby przypadkiem obok mojej torebki leżącej na ziemi, i niby przez przypadek coś do niej wrzuciła.
I ja niby przypadkiem to zauważyłam, choć pewnie nie miałam…. No błagam!
Angelika poszła na scenę a ja sięgnęłam do torebki.
Jakaś kartka zgięta w pół z napisem „Daj to Mattowi.”

Okej, to mam już przynajmniej coś do zrobienia- pomyślałam.
Wstałam, bo w sumie oglądanie baletu to jednak nie było coś co lubiłam i ruszyłam w drogę powrotną.
-Matt!- krzyknęłam pod jego domem gdy ten nie reagował na dzwonek i pukanie.
Dopiero po powtórzeniu kilkakrotnie mojego nawoływania usłyszałam przekręcanie zamka.
Po drugiej stronie drzwi stał zaspany Matt bez koszulki i w szortach, które pewnie przed chwilą założył.
Możecie wyobrażać sobie moją reakcję. Przygryzłam dolną wargę i jeszcze raz obrzuciłam go wzrokiem.
Boże! Jaki on był pociągający!

-Nina?!- powiedział i odskoczył jak oparzony- W…wejdź.
Skierowałam się do salonu, i czekając na Matta usiadłam na kanapie.
Gdy wrócił miał już na sobie luźną zwisającą koszulkę przez którą i tak świetnie widziałam wyrzeźbione ciało. I (Uwaga, uwaga!) nie miał kolczyka w wardze. Usiadł koło mnie na sofie i się na mnie patrzył, a ja patrzyła się na niego. Cóż to było dziwne.
Nie wiem co we mnie wstąpiło, na serio nie mam pojęcia, ale przysunęłam się do niego i go pocałowałam. Ja
go, nie on mnie! To… yyy… nooo… no ten takie no! Aaaaa!
Znowu przygryzłam wargę i tym razem on to chyba zauważył, bo ze stanu głębokiego zdziwienia przeszedł w stan „cholera to było zajebiste!”
Ja też się uśmiechałam w sumie chyba dlatego, że on to robił.
Położył swoją dłoń na moim policzku i kciukiem pogłaskał mnie po nim.
Usiadłam mu bokiem na kolanach. Nadal nikt nic nie mówił, ale to nie była niezręczna cisza.
To była fajna cisza. Poprawka. To była najlepsza cisza w jakiej trwałam.
Matt przysunął moją twarz do jego. Znowu się całowaliśmy. Ale… my nawet oficjalnie ze sobą nie byliśmy.
Ja w tamtej chwili jakoś nie widziałam w tym problemu.
Gdy się od siebie oderwaliśmy zapomniałam zupełnie po co tu przyszłam.
-Gdzie w ogóle są twoi rodzice?
-Wyjechali razem w delegację, a Marco, jakbyś pytała poszedł gdzieś ze swoją dziewczyną.

Nie! Nie! Nie! Przypomniało mi się po co do niego wpadłam… niestety.
Tymczasowo mieszkam u cioci, niedaleko mojego „byłego” domu. Tak naprawdę całe dnie przesiaduję na dworze, u siebie w pokoju, na policji, lub u Matta.
-Matt, ta jego dziewczyna dała mi jakiś list do ciebie.
-List, a co my mamy, średniowiecze?- powiedział śmiejąc się.
-Nie, no serio, masz.- podałam mu kartkę zgiętą chyba na wszystkie możliwe sposoby.
Chłopak zaczął czytać z każdym kolejnym słowem widziałam w jego oczach jakiś dziwny błysk, to coś w rodzaju smutku, ale mimo to uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Gdy skończył siedział cicho. To było dosyć niepokojące.
-Matt, wszystko okej?
-Cholera… to ona.- powiedział cały w emocjach.- Nina, powiedz mi, jak mogłem… jak mogłem nie poznać własnej siostry?

1 komentarz:

Czytasz+Komentujesz=Motywujesz